środa, 13 marca 2019

Dieta ketogeniczna - moje pierwsze wrażenia


Dieta keto




Ci z Was, którzy zaglądają na mój funpage na FB wiedzą, że od początku lutego przeszłam na tzw. odżywianie ketogeniczne.
Mówiąc bardzo w skrócie jest to rodzaj odżywiania, w którym energię organizm czerpie nie z węglowodanów (jak to najczęściej bywa), a z tłuszczu. Aby tak się stało trzeba (prawie) ekstremalnie ograniczyć ilość dostarczanych węglowodanów, a zwiększyć podaż tłuszczu. Białko należy dostarczać w ilości optymalnej dla nas, co nie jest takie proste, bo nikt nie poda nam ile to jest i trzeba zastosować metodę prób i błędów. Zresztą ta metoda jest tutaj nagminnie stosowana, bo wszystko trzeba dopasować pod siebie. Po wstępnym zapoznaniu się z tą dietą wydawało mi się, że jest to proste i tylko stosować.
Ale nie ma tak lekko😏.

Ciekawostka zapewne będzie dla Was (dla mnie był) fakt, że po urodzeniu, jeśli jesteśmy karmieni naturalnie, czyli mlekiem matki, to odżywiamy się właśnie ketogenicznie, czyli ten sposób odżywiania nie jest nam obcy, a nawet chyba najbardziej naturalny, bo z nim przychodzimy na świat. Dopisek: nie do końca jest to prawdą, temat do dyskusji.

Aby nastąpiła zmiana tzw. szlaku metabolicznego, czyli właśnie przekierowanie na pozyskiwanie energii z tłuszczu (ciał ketonowych) potrzebny jest okres adaptacji, czyli przestawienia organizmu na nowe tory.
W okresie tym zaleca się spożywać makroskładniki (czyli białka, tłuszcze i węglowodany) w określonych proporcjach, najlepiej, aby były to proporcje: białko: 10-15%, tłuszcz: 85-80% i węglowodany: 5%. Nie zaleca się też w tym okresie obniżać kaloryczności.
Po okresie adaptacji, czyli po wejściu w ketozę, można te proporcje zmieniać i obniżać kalorie, jeśli chcemy zmniejszyć wagę.
Ale zawsze tłuszcz musi mieć przewagę i nad białkiem i nad węglowodanami.

Nie chcę się tutaj rozpisywać o teorii, bo nie czuję się specjalnie kompetentna, a nawet wręcz przeciwnie: im bardziej zagłębiam się w temat, tym mniej wiem i mam więcej wątpliwości😏.
Jest na ten temat mnóstwo materiałów i każdy zainteresowany tematem może do nich sięgnąć. Ja zaczęłam od artykułów w Internecie, przeglądania YouTube, zapisaniu się do grup o tej tematyce, a teraz dopiero zamówiłam książki.
Trochę nietypowo jak na mnie, bo zwykle od książek zaczynam.

Tego typu odżywianie nie jest dla mnie takie całkiem nowe, bo dawno temu, jeszcze w erze przedblogowej, miałam kilkumiesięczny romans z odżywianiem optymalnym, czyli dietą Kwaśniewskiego. Co prawda to nie jest dokładnie taka sama dieta, ale opiera się na podobnych założeniach: i tu i tu jest mało węgli i dużo tłuszczu.
Różnica dla mnie pomiędzy tamtym doświadczeniem a dzisiejszym jest taka, że wtedy nie było ani takich produktów jakie są dostępne teraz, ani tylu ciekawych przepisów czy inspiracji, więc te moje posiłki były bardzo mało urozmaicone. Ale też zgodne z ówczesnym moim podejściem do kuchni - miało być szybko i bez zbędnego rozwodzenia się nad tematem.
Wtenczas poznałam smak kawy z 30% śmietanką i jajecznicy z większą ilością żółtek niż białek.
Ta kawa i jajecznica zostały ze mną zresztą na długo po tym jak porzuciłam dietę optymalną. A porzuciłam ją, bo mi się znudziła, ale czułam się na takim odżywianiu bardzo dobrze.

No dobrze, może teraz  kilka słów o tym dlaczego teraz zdecydowałam się na dietę ketogeniczną?
Otóż od pewnego czasu czułam, że potrzebuję jakiejś zmiany. To zresztą nie nowość, bo tak dzieje się u mnie co jakiś czas, widocznie nie jestem stworzona do stałych związków - przynajmniej jedzeniowych😉.
Moja aktualna dieta powoli mi się "rozjeżdżała", pozwalałam sobie coraz częściej na potrawy typu pierogi czy klasyczne naleśniki, ciągnęło mnie do słodkiego, szukałam okazji, żeby zjeść deser czy  ciasto. Co prawda zawsze jadałam to poza domem, ale nie zmienia to faktu, że było tego coraz więcej. W domu z kolei podjadałam bez umiaru bakalie, niby zdrowsze, ale nie w takich ilościach.

W dodatku od kilku lat obserwowałam u siebie zimowy nabór 2-3 kg, które do pewnego czasu jak się pojawiały, tak szybko znikały. Niestety, w zeszłym roku zostały, a jesienią doszły do nich kolejne.
W efekcie w grudniu ważyłam tyle, ile do tej pory nigdy nie ważyłam (nie licząc okresu ciąży) i czułam się z tym źle.
Tym bardziej, że ja zawsze byłam jak nie chuda, to szczupła i był czas nawet, że miałam ogromny problem z nabraniem ciała, a tu teraz zonk!

No i tak się stało, że w tym czasie, gdy zaczęłam myśleć, że chcę radykalnej zmiany, zaczął pojawiać się koło mnie temat ketozy. To w jakimś artykule, to na Instagramie (tam jest tego bardzo dużo), to ktoś o tym wspomniał. 
W efekcie zdecydowałam się, że to będzie właśnie taka zmiana. A że moja córka dalej zmaga się ze swoimi  kilogramami, więc obie podjęłyśmy temat.

W dietę wskoczyłam właściwie z dnia na dzień. Przeczytałam kilka artykułów o niej, a szczególnie o okresie adaptacji, zainstalowałam sobie aplikację do obliczeń makro posiłków (aplikacja Fitatu - dopisek: teraz korzystam z Yazio), zapełniłam lodówkę stosownymi produktami, a po kilku dniach kupiłam jeszcze paski do mierzenia ketonów w moczu.

Minęło teraz 5 tygodni stosowania tej diety, powinnam być już po okresie adaptacji, bo zwykle trwa on do miesiąca, ale nie jestem pewna czy tak jest.
Paski mierzące ciała ketonowe niestety nie są zbyt wiarygodną metodą pomiaru, najlepsze jest badanie z krwi, czyli glukometrem z funkcją pomiaru ciał ketonowych, ale jest to metoda kosztowna. Sam glukometr kosztuje ok. 200 zł, to jeszcze nie jest tak dużo, ale za to jeden wkład do pomiaru ketonów kosztuje ponad 10 zł! A dobrze by było mierzyć przynajmniej raz dziennie. No i jest nas dwie.
Na razie nie zdecydowałam się na taki zakup.

Wszędzie czytam, że przejście w stan ketozy się czuje, bo poprawia się koncentracja, umysł jest bardziej świeży, ma się więcej energii. Nic z tych rzeczy nie czuję, czuję się jak zawsze, po prostu dobrze.
Może pojawić się "acetonowy" zapach z ust albo moczu. Też tego nie mam.
Mam natomiast objaw w postaci zmniejszonego uczucia głodu i to w pełnej okazałości, bo wręcz zapominam o jedzeniu!
Jem teraz najczęściej 2 posiłki główne i wieczorem dokładkę, aby uzupełnić to, czego w ciągu dnia nie zjadłam w odpowiedniej ilości, czyli głównie tłuszcz.
Na początku ściśle przestrzegałam ilości spożywanych produktów, wszystko skrupulatnie zapisywałam, potem trochę to zaniedbałam, ale teraz znów wracam do liczenia. Nie jest to dla mnie proste, bo nie jestem przyzwyczajona do mierzenia i przejmowania się cyferkami w odżywianiu, a tutaj jest to jednak konieczne, dopóki nie nabierze się wprawy i bez liczenia będzie się wiedzieć czego i ile mi potrzeba.

Kiedy jem?
To jest dość istotny temat, bo oprócz odpowiednich proporcji składników zaleca się też w tym odżywianiu (i nie tylko w tym) stosowanie Intermittent Fasting (IF), czyli postu przerywanego.
Polega to na tym, że posiłki spożywa się w określonym w obrębie doby czasie (w tzw. oknie żywieniowym).
Ja IF stosuję od dawna, ale do tej pory nigdy post u mnie nie był tak długi. Teraz zaczynam jeść najczęściej koło 11-12, a kończę o 18. Rano piję najpierw wodę, a potem kawę ze śmietanką.
Korekta: kawa ze śmietanką jest traktowana jak posiłek, czyli taka kawa przerywa post, a że piję ją zwykle koło 10, więc post u mnie trwa od 18 wieczorem do 10 rano.

Najciekawsze dla mnie jest to, że wcześniej jadłam ostatni posiłek bardzo późno w nocy, często było to w okolicach 23. Teraz nie czuję żadnego głodu wieczorem. Fakt jest jednak, że teraz nie siedzę do późnej nocy przed komputerem, tak jak to do niedawna czyniłam. Potrafiłam zasiedzieć się do 1 albo 2 w nocy, jak mnie zafrapował jakiś temat (a to jest u mnie nagminne) i nie mogłam się oderwać od komputera.
I właśnie o takiej godzinie wysłuchałam nagrania o tym, że ketoza, to nie tylko dieta, to higiena życia i że jednym  z jej elementów, bardzo ważnym, jest odpowiednia ilość i jakość snu oraz ograniczanie ekspozycji na światło niebieskie, szczególnie wieczorem. Od tego momentu kończę nasiadówkę przed komputerem najpóźniej o 22, choć to i tak za długo.
Dopisek: telefonu już od dawna nie trzymam nocą przy łóżku (telewizora i komputera nigdy w sypialni nie miałam), zostawiam go w innym pokoju. Rano też nie sięgam po niego zaraz po przebudzeniu, w pierwszym kroku (jak nie zapomnę, bo to nie jest jeszcze mocno u mnie ugruntowany nawyk) odsłaniam żaluzje i patrzę na słońce albo, jak go nie ma, po prostu na zieleń za oknem.

Co jem?
Dużo tłuszczu, bo to on jest podstawą tej diety, posiłki mają być tłuste. Przy czym za najlepsze uważa się tłuszcze nasycone, czyli masło, smalec, tłuszcz gęsi, olej kokosowy. Polecany jest bardzo olej MCT, ale jeszcze go nie zakupiłam. Oprócz nich używam też oliwy, oleju lnianego lub innych olejów roślinnych, oczywiście nierafinowanych i na zimno, ale w mniejszy ilościach niż tych pierwszych.
Wszystkie produkty, które kupuję mają dużą zawartość tłuszczu, czyli tłuste mięso (a jak chude, to dodaję tłuszcz w postaci sosu ze śmietaną czy mascarpone, albo polewam na talerzu masłem, smalcem czy oliwą), tłuste sery, tłusta śmietana, awokado, orzechy itd.

Na śniadanie najczęściej jem jajka, pod różnymi postaciami: jajecznica, sadzone, omlet, jajka na miękko, czasem na twardo z dodatkami. Do tego warzywa, ale warzywa nieskrobiowe, czyli ogórki kiszone i świeże (odkryłam ogórki eco, które bardzo mi smakują), zieleninę, pomidory.
Warzyw należy jeść sporo, ale takich o niskiej zawartości węglowodanów.
Tutaj niestety jest problem, bo prawie wszystkie warzywa, które można jeść, w tej chwili nie są u nas sezonowe, więc trochę mi się to kłóci z ideologią sezonowości w tej diecie.

Jem awokado, piję rosoły, które długo gotuję na kościach z dodatkiem części z kaczki /indyka/kurczaka, bo na samych kościach mi nie smakują. Rosoły są ważne, bo dostarczają elektrolitów (dodaję ocet jabłkowy, żeby wypłukać z kości minerały).
Piję dużo wody, nigdy aż tak nie przestrzegałam tego, teraz codziennie wypijam ok. 2 litrów.
Na obiad jem jakieś mięso, rybę i do tego też warzywa. Wieczorem to w zależności ile czego muszę doładować do pełnego bilansu: zdarza mi się zjeść śmietanę z masłem orzechowym, żeby doładować tłuszcz:)
Na razie odżywiam się dość prosto, za chwilę pewnie zacznę kombinować coś bardziej wyrafinowanego. Do tej pory nie robiłam żadnych deserów, a wbrew pozorom i tutaj też można skomponować słodkie co nieco. Na pewno jakiś keto deser sobie zaserwuję w najbliższym czasie.

Codziennie się suplementuję, ale to robię już od dawna. Wit. D3, K2, C, B complex, multiwitamina, Omega-3, to takie podstawowe. Czasem coś ujmuję, albo dokładam, staram się robić co jakiś czas przerwy.

Co się u mnie zmieniło?
1. W takim ogólnym samopoczuciu, jak napisałam wyżej, zmiany nie odczuwam, ale od początku lutego, czyli od zmiany diety, nie boli mnie głowa!
Do tej pory miałam z tym problem, właściwie całe życie miałam bóle głowy związane z hormonami, prawie zawsze w pierwszym dniu miesiączki nachodził mnie ból migrenowy, przez który nie nadawałam się do życia.
Głowa nie bolała mnie tylko jak byłam w ciąży.
W ostatnich latach bóle pojawiały się coraz częściej, nawet raz w tygodniu i nie zawsze trwały, jak wcześniej, tylko jeden dzień. Próbowałam różnych metod naturalnych, ale raz pomagało, a raz nie.
W ostatnim roku (po ustaniu miesiączkowania) bóle nie były z reguły już tak mocne jak kiedyś, ale dalej obecne, a oprócz tego często czułam, że "mam głowę", takie nieprzyjemne "nękanie".
Od początku lutego nic takiego nie ma!
Dopisek: zastanawiam się, czy to nie zasługa wypijania dużej ilości wody. Dopisek II: nie, wygląda na to, że to jednak ta właśnie dieta ma taki wpływ.

2. W sumie przez miesiąc ubyło mi 3 kg (to nie jest dużo, bo zdarza się, że spada zdecydowanie więcej już w pierwszym tygodniu, choć jest to głównie zgromadzona woda), najbardziej odczuwam to w pasie i jest to przyjemne uczucie:)
W najbliższym czasie zmierzę się na Tanicie, ciekawa jestem czy i ile ubyło mi tłuszczu.

3. Od pierwszego dnia tej diety nie mam ochoty na słodycze! To jest nieprawdopodobne jak mnie kompletnie przestało ciągnąć do słodkiego! Nawet do moich ukochanych bananów, a mam je w domu, bo mąż je. Bakalie leżą odłogiem, jem tylko orzechy.

4. Dopisek: zapomniałam o jeszcze jednej zmianie: cellulit mi się mocno zmniejszył! To mnie nie dziwi w sumie, bo zawsze jak jem mniej węgli, to mi się ciało poprawia😊.
I nie jest to związane z wagą, kiedyś miałam wagę piórkową, a cellulit był okazały. No ale wtedy zajadałam się słodkim bez umiaru.


Jak długo zamierzam być na tej diecie?
Od początku raczej nie zakładałam, że ta dieta stanie się moim stałym stylem życia.
Mimo, że bardzo mi odpowiada, to jednak pozbawia mnie wielu przyjemności, choćby próbowania smakołyków w restauracjach, co bardzo lubię i tego mi już trochę brakuje. Dlatego myślę, że pociągnę ją do maja, bo wtedy zaczną się pojawiać świeże warzywa i owoce, więc nie wyobrażam sobie nie zjeść młodych ziemniaków z masłem i koperkiem, czy wszystkich tych pyszności, które będą wtedy dostępne.
Być może jesienią znów wrócę na jakiś czas do diety keto, zobaczymy. Podobno dobrze jest od czasu do czasu wprowadzać się w stan ketozy, bo wyrabia się elastyczność metaboliczną, czyli umiejętność pozyskiwania energii raz z węglowodanów, a raz z tłuszczów.


Założyłam zakładkę z przepisami tej diety, bo ze zdumieniem stwierdziłam, że mimo, że na takiej diecie do tej pory nie byłam, to jednak uzbierało się ich na blogu ponad 60! Człowiek nawet nie wie, że się keto żywił od czasu do czasu😁.
Bo to oczywiście niekoniecznie są dania tylko dla stosujących taki sposób odżywiania.
Bułki bez mąki upiekłam pierwszy raz 2 lata temu, a są to właśnie klasyczne keto bułki, ale zjeść je może przecież każdy, kto szuka nowych doznań i jest gotów na eksperymenty.
Te bułki pieczemy teraz raz w tygodniu, córka bierze je sobie do szkoły.


Na koniec kilka dań, które jadłam w tym miesiącu. Nowe przepisy będę oczywiście publikować osobno.


1. Jedne z moich zakupów - różne sery (im bardziej tłuste, tym lepiej), śmietana (do kawy 30%), żołądki indycze, wędzona słonina, salceson, smalec ze skwarkami, majonez (choć lepszy by był domowy), sardynki, awokado


Dieta keto




2. Jajka faszerowane na ciepło - rzadko robię, bo trochę przy tym jest pracy, ale nieodmiennie wywołują zachwyt u mnie w domu. Tym razem nie posypywałam niczym (można mąką migdałową) i mimo to ładnie się zrumieniły.


Dieta keto



3. Na keto odkryłam mizerię, za którą nigdy nie przepadałam! Kupuję ogórki eco w Lidlu, dodaję przyprawy (czosnek!), śmietanę i majonez. Pycha!


Dieta keto



4. Obowiązkowy kubek lub dwa rosołu


Dieta keto



5. Żołądki indycze z kapustą - tutaj jest przepis na żołądki kurze, robię tak samo indycze, tylko zamiast mąki gryczanej dodaję teraz kokosową.
Żołądki (albo inne mięso) można zapiec w kapuście, są wyśmienite!


Dieta keto



6. Śniadanie - jajka z płynnym żółtkiem (najzdrowsze), awokado, łosoś wędzony, ogórek zielony i pomidory, sos czosnkowy na śmietanie i majonezie


Dieta ketoa



7. Keto bułki - ktoś by pomyślał, że w nich nie ma grama mąki?:)


Dieta keto

Dieta keto

Dieta keto



8. Keto koktajl - jogurt grecki, śmietana, garść migdałów i trochę malin (mam jeszcze mrożone z własnych zbiorów)



Dieta keto



9. Łopatka mocno doprawiona ziołami i czosnkiem, pieczona w piekarniku - na ciepło i na zimno, zamiast wędliny



Dieta keto



10. Śniadanie - jajka sadzone na boczku, posypane żółtym serem



Dieta keto

Dieta ketoa



11. Pasta z jajek z suszonymi pomidorami



Dieta keto



12. Śniadanie mistrzów👍



Dieta keto





Jeśli zawsze dokonujesz właściwego wyboru, bezpiecznego wyboru, tego samego, co większość ludzi - pozostaniesz taki sam jak inni.
Wciąż marząc o tym, żeby życie wyglądało inaczej.”
Paul Arden



22 komentarze:

  1. trzymam kciuki za was obie ...ja liczę na inspiracje ktore zgodne sa tez z MM ...
    próbowałaś kawę z olejem kokosowym ? u mojej koleżanki jest ta kawa na porządku dziennym przy tej diecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu!
      To bulletproof coffee, czyli kawa kuloodporna;)
      Ja ją spróbowałam jakiś czas temu, ale wtedy mi nie za bardzo podeszła, teraz piję kawę ze śmietanką i na razie taka wersja mi odpowiada:)

      Usuń
    2. Ja również przy diecie ketogenicznej stosuje kawę z olejem kokosowym i jestem bardzo zadowolona:)

      Usuń
    3. Ja próbowałam z olejem kokosowym i mi nie smakowało ale to moja osobista opinia :)

      Usuń
  2. Po urodzeniu nie odżywiamy się ketogenicznie, przecież w mleku matki pzreważa laktoza, czyli cukier mleczny...skąd takie twierdzenie ? Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, faktycznie, wygląda na to, że jest jak piszesz. Z informacją, że mleko matki ma przewagę tłuszczów spotkałam się w kilku miejscach, nie pamiętam czy ją weryfikowałam pisząc ten tekst.
      Natomiast nie moge dotrzeć do info jaki jest konkretnie skład makro mleka matki. Masz może takie dane?

      Usuń
    2. https://dziecisawazne.pl/sklad-mleka-kobiecego-roznice-miedzy-mlekiem-matki-mlekiem-modyfikowanym/

      Usuń
    3. Dzięki, czytałam ten tekst, ale nie bardzo umiem się w tych liczbach odnaleźć, bo z jednej strony podane jest, że jednak tłuszcze przeważają w mleku matki skoro stanowią 50% zapotrzebownaia kalorycznego. A z drugiej (na końcu tekstu), że gramowo latozy (cukru) jest więcej. Jak to zinterpretować?

      Usuń
  3. Witam. Diete znam i pomogla mi kiedys wyjsc z duzych problemow zwiazanych z zazywaniem kortykosteroidy (ktory nadal zazywam i tak juz bedzie o konca...).
    Zazywajac leki dotarlem do wagi 110 z gorka, przy wzroscie 177.
    Gdzies trafilem na reklame programu o diecie dr. Atkinsa - jednej z pierwszych diet ketonowych.
    Obejrzalem, kupilem ksiazke, przeczytalem.
    Prawda jest, ze na tej diecie czlowiek czuje sie jak nakrecony. Spi krocej, mysli szybciej i lepiej, ma dobry chumor, swietne samopoczucie i mnustwo sily.
    Prawda jest rowniez, ze nie chce sie jesc. Do jedzenia w pewnym momencie trzeba sie zmuszac.
    Nie jest prawda, ze posilki trzeba "dotluszczac".
    Wystarczy ze bedzie malo a nawet bardzo malo weglowodanow i organizm bedzie zmuszony przetwarzac tluszcz w energie. Glownie ten z "boczkow".
    Przystosowanie powinno trwac 2 tygodnie maksimum.
    Jezeli do tego czasu nie wejdziemy w stan ketozy, to znaczy ze cos robimy nie tak.
    Nie jest prawda, ze wystarczy wyeliminowac przenice i cukier.
    Eliminujemy wszystkie latwo trawialne weglowodany, wszelkie zborza, ziarna, wiekszosc warzyw, wszystkie owoce, mleko...
    Jemy glownie zielone warzywa, nabial mieso i tluszcz. Na poczatku dzienna porcja weglowodanow to 20 gram.
    Po wejsciu w stan ketozy 45 gram (chociaz pierwszy etap mozemy przeciagnac do 2 miesiecy a nawet dluzej jezeli czujemy sie dobrze).
    Po osiagnieciu zamierzonej wagi 100 gram przez okres dwukrotnie dluzszy nic zajela nam utrata wagi. Pozniej dzienna poprcja weglowodanow to 300 gram.
    Jest to rozsadne zywienie z owocami, marchewka, od czasu do czasu porcja ciasta (rozsadnie, dla smaku), sporadycznie makaronem, kasza czy ryzem.
    Zdrowe, normalne jedzenie a wiec dieta ta jest dieta na cale zycie, bez odmawianai sobie smakolykow w rozsadnych ilosciach.
    Prawda jest natomiast, ze przerwana dieta w pierwszych 2 etapach spowoduje - niemozliwa do opanowania sennosc na drugi i kolejny dzien.
    Przybor masy ciala podobny jak w procesie YoYo. Zle samopoczucie. Bol glowy, ospalosc, brak energii. Powrot do stanu ketozy jest wtedy znacznie trudniejszy.
    Organizm broni sie przed uciazliwym produkowaniem energii z tluszczu, woli abysmy mu podali cukier w jak najmniej klopotliwej postaci - slodkie napoje, ciastka,
    chleb najlepiej przenny, wszelkiego rodzaju ziarna, owoce... apetyt zaczyna rosnac, krag insulinowy sie zamyka, waga wraca a nam brak motywacji.
    Ja stracilem 30 kg w pol roku. Waga utrzymala mi sie latami. Pozniejsze zachwianie wyniklo ze zmiany dawki lekow.
    Zatem wytrwalosci zycze i proponuje uzupelnic wiedze nie tylko o przepisy diety ale o zasady jej dzialania.
    POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerne podzielenie się swoimi doświadczeniami i tak ten komentarz właśnie traktuję.
      To są Twoje doświadczenia, które u Ciebie przyniosły super rezultaty i Tobie służą, ale nie jest to opcja do polecenia każdemu. To byłoby proste - zastosuj się ściśle do tego schematu i wszystko gra:)

      Niestety, człowiek to nie maszyna, że można wszystko tak obliczyć i działa. Wyrażasz się dość kategorycznie, że coś jest prawdą bądź nie. Z każdym z tych przekonań można polemizować, bo to są, moim zdaniem, Twoje przekonania, wynikające z Twoich doświadczeń, a nie niepodważalna wiedza mająca zastosowanie u każdego. Przecież nie każdy tak będzie reagował i nie każdemu będzie służyć 300 g węglowodanów w diecie. Pomijać fakt, że ja bym takiej diety keto nie nazwała, ale może ona być dla kogoś dobra, tak jak jest dobra dla Ciebie i sprawdza się od lat.

      Dziękuję za życzenia wytrwałości, ale widzę, że nie doczytałeś, że ja tę dietę traktuję jako eksperyment, tak jak wiele wcześniejszych sposobów odżywiania, które stosowałam.
      Dla Ciebie to dieta, która dokonała rewolucji w Twoim życiu, dla mnie to kolejne doświadczenie w tej materii i nie wiem, czy ostatnie;)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Witam, przymierzam się do tej diety, pomału gromadzę przepisy, czytam o zasadach. Obawiam się tylko, że moze źle podziałać na skórę twarzy. Jak było u Ciebie? Nie zauważyłaś większych zmarszczek, skóra nie stała się mniej jędrna?
    Bo ogólnie wnioskuję że jesteś zadowolona...
    pozdrawiam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego się tego obawiasz? Gdzieś się z taką reakcją skóry spotkałaś?
      Dlaczego akurat ta dieta tak niekorzystnie miałaby wpłynąć na skórę?

      Odpowiadając na Twoje pytanie: nic takiego się nie stało, nawet chyba lepiej wyglądam niż przy poprzednich dietach:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Zgadzam się, dieta keto nie jest łatwa, ale warto się przemóc - dla samego siebie i zdrowia. Jeśli ktoś byłby zainteresowany tym tematem, to ja od siebie polecam również stronę https://dawidwozniakowski.pl/keto/dieta-ketogeniczna gdzie można dowiedzieć się znacznie więcej na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Małgosiu ciekawa jestem Pani wrażeń po prawie roku stosowania diety ketogenicznej. Znalazłam wiele opinii, że ma to być sposób na życie, ale sama nie jestem do tego przekonana. Chciałabym potraktować dietę ketogeniczną jak narzędzie do schudnięcia, dlatego ciekawa jestem Pani opinii, czy faktycznie można schudnąć i utrzymać efekt? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, nie jestem pani:)
      Po drugie, to tak dla uściślenia, klasyczne keto stosowałam przez pierwsze 3-4 miesiące, później (i tak jest do dzisiaj) to raczej odżywianie niskowęglowe niż keto. Opisuję to w tym poście:
      https://zdrowa-kuchnia-sowy.blogspot.com/2019/10/keto-bulka-moj-numer-jeden.html#more

      Jeśli chodzi o Twoje pierwsze pytania, to tak, można schudnąć, przykładów na to jest mnóstwo, zwłaszcza na grupach o tematyce keto. Co nie znaczy, że każdy schudnie. Podobnie jak na innych dietach. Bo to zależy od wielu czynników, nie ma tutaj prostej recepty, która u wszystkich działa.

      Co do utrzymania efektu, to podstawową kwestią, wg mnie, jest to do czego wracamy po zakończeniu diety. Bo jeśli do naszej wcześniejszej standardowej diety, przy której kilogramy szły w górę, to raczej nie ma co oczekiwać, że waga się utrzyma. Dlatego właśnie coraz powszechniej mówi się, że aby zmienić wagę trzeba zmienić sposób odżywiania, a nie tylko zastosować jakąś dietę przez określony czas. Bo co potem?

      Nie znam Twojej sytuacji, z czego startujesz (z jakiego sposobu odżywiania i ile chcesz zrzucić z wagi), jakie masz w tym temacie doświadczenia, czego próbowałaś (domyślam się, że już masz jakieś diety na swoim koncie, po których był efekt jojo) i dlaczego akurat dietę keto chciałabyś teraz zastosować. I jaki masz pomysł na to „potem”, na jakie stałe zmiany w swoim odżywianiu/stylu życia jesteś gotowa?

      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Hejka ,6 lat temu stwierdzono u mnie cukrzycę typu II,początki niedoczynności tarczycy ,od razu Metformax 1000mg i dieta ,ważyłam 150 kg .Zlikwidowalam całkowicie słodycze (Tony tego pichlanialam ) 4 lata na lekach ,schudłam 69 kg byłam zachwycona ,lekarz po wnikliwym badaniu stwierdził że odstawia Metformax i rzeczywiście do dnia dzisiejszego poziomy cukrów są w normie ,na czczo 89-90 po obiedzie 125-130.Ale ,ale nie tak łatwo, gdzieś się zgubiłam po drodze ,zostałam kierownikiem sklepu ,mam wszystko pod ręką zwłaszcza słodycze,a jeszcze rzuciłam palenie i 14kg do przodu.W miedzy czasie odkryto nietolerancję na laktozę i gluten ,kolejna gorka...jem bardzo dużo warzyw,nie jem pieczywa,pije duzo wody ale te słodycze mnie gubią ��i tu rodzi się moje pytanie ...mam cukrzycę ale jej nie mam ,czy dietę Keto można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anett, a może zamiast wprowadzania diety keto (nie doradzę, czy to dobre wyjście dla Ciebie, do tego potrzebny dobry dietetyk) najpierw zrezygnuj ze słodyczy i to wystarczy?
      Ja bym tak zrobiła:)

      Usuń
  8. witam, sam jestem na diecie ketogenicznej i nie wyobrażam sobie powrotu do świata węglowodanów, dziwie się ludziom ja moga twkić tak głęboko w błędzie i jeść cukier, zwykłe bułki, słodycze

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. A mi zaszkodziła po tygodniu stosowania wg jadłospisu od dietetyka. Dosłownie jestem chora: gorączka powyżej 38 stopni, ból brzucha i biegunka, wstręt do jedzenia - od 4 dni... Bardzo żałuję, ale chyba będę musiała z niej zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A konsultowałaś to z tym dietetykiem, w sensie co się dzieje u Ciebie?

      Usuń

Jeśli spodobał Ci się ten wpis/przepis, masz jakieś sugestie albo skorzystałeś z niego - podziel się tym w komentarzu.
Jeśli komentujesz jako anonimowy, zostaw proszę swoje imię.
Pozdrawiam i dziękuję!