W życiu nie robiłam pasztetu. Żadnego.
Nie powiem, że nie miałam ochoty, bo pasztet lubię, a nie jadam raczej kupnego, ale kojarzył mi się taki pasztet domowy z ogromem pracy i niepewnym wynikiem.
Ale od jakiegoś czasu pojawiła się myśl, że może jednak się przymierzę.
W okolicach końcówki września przymiarka do pasztetu nabrała rumieńców. Przepis, a nawet dwa, które mi się spodobały, wydrukowałam i określiłam termin realizacji. Wszystkie składniki, do obu przepisów, miałam w domu. Już nic nie stało na przeszkodzie, żeby pierwszy pasztet powstał.
I nie wiem jak się to stało, ale zamiast pasztetu wegetariańskiego jako pierwszy powstał pasztet zupełnie przeciwny, bo wątróbkowy, w dodatku klecony ad hoc i na kolanie, a nie z pieczołowicie przygotowanego przepisu. No nie wiem, wiem tylko, że takiego pasztetu zachciało mi się nagle bardziej niż wegetariańskiego i zakupiwszy wątróbkę od razu go zrobiłam.
Ale tamte też będą, musowo.
Ale tamte też będą, musowo.
Ja kiedyś niespecjalnie za wątróbką przepadałam, ale jak się przekonałam do wielu potraw, których kiedyś nie lubiłam, tak też przekonałam się do wątróbki; jadamy ją od niedawna systematycznie. Wątróbka, podobnie jak żołądki i inne podroby jest źródłem wielu odżywczych składników, głównie witaminy B12, kwasu foliowego, żelaza; o jej zaletach warto poczytać tutaj.
Argumentem przeciw wątróbce jest często fakt, że jest ona organem oczyszczającym. Tak, ale oczyszczanie nie oznacza gromadzenia.
Argumentem przeciw wątróbce jest często fakt, że jest ona organem oczyszczającym. Tak, ale oczyszczanie nie oznacza gromadzenia.
Składniki na foremkę 20x10:
* 400 g wątróbki drobiowej
* 2 cebule
* 4-5 pieczarek
* jabłko
* łyżka masła klarowanego
* sól, pieprz, majeranek, papryka słodka i ostra, czosnek niedźwiedzi
* miałam dodać jajko - zapomniałam!
Wątróbkę oczyściłam i usmażyłam na maśle. Posypałam przyprawami, odstawiłam na bok. Zeszkliłam pokrojone w kosteczkę cebule, dodałam pokrojone pieczarki, odparowałam, dorzuciłam kosteczki jabłek i przyprawy.
Wątróbkę wymieszałam z resztą i zmiksowałam, z tym, że nie za dobrze mi to wyszło, jak się okazało już po upieczeniu, ale na smak chyba nie wpłynęło.
Masę przełożyłam do foremki, umieściłam w nagrzanym do temp. 180* C piekarniku i piekłam ok. 30 minut.
Tutaj po przestudzeniu i wyjęciu z foremki, w świetle wieczornym:
A tutaj po nocy w lodówce, nieźle stężał, choć nie miał aż tak zwartej konsystencji, żeby kroił się w całkiem stabilne plastry. Może dodatek jajka by coś zmienił, a może nie.
Powiem tak: pasztet bardzo się udał, mocny wątróbkowy smak został złagodzony sporym dodatkiem pieczarek i jabłka, powinien zatem smakować nawet osobom, dla których wątróbka nie jest najulubieńszym daniem;)
"Człowiek docenia uroki codziennego życia,
kiedy budzi się z koszmarnego snu, albo kiedy po raz pierwszy wstaje z
łóżka po chorobie. Dlaczego nie uświadomić sobie tego teraz?"
William Lyon Phelps
William Lyon Phelps
Ale spodziewałam się, że jako miłośniczka kaszy jaglanej swój pierwszy pasztet zrobisz własnie z jej wykorzystaniem:)
OdpowiedzUsuńDla mnie wątróbka zawsze była jednym z ulubionych dań... choć na co dzień o niej nie myślę i wcale mi jej nie brakuje, to jednak Twoja propozycja sprawiła, że jednak zatęskniłam z tym smakiem... Podoba mi się ten dodatek jabłka:)
Jeden z tych przygotowanych przepisów jest z kaszą jaglaną, więc dobrze się spodziewałaś;)
Usuńciekawe dodatki do pasztetu, może w końcu się zmobilizuje i też zrobię własny pasztet
OdpowiedzUsuńWłasny pasztet to brzmi dumnie;)
UsuńMoze i ja zrobie..nie przepadam za pasztetami..ale za takim innym,domowym..hm musze chyba sprobowac ..
OdpowiedzUsuńJeśli nie jesteś specjalną entuzjastką, a chciałabyś spróbować, to zrób mały i zobaczysz czy Ci smakuje:)
UsuńJako wielbicielka wątróbki stwierdzam definitywnie, że pasztet jest pyszny. Ja dodałam jajko i pięknie się kroi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis!:)
Super, czyli sprawdzone, że z jajkiem jednak lepiej:) Cieszę się, że smakował i pozdrawiam:)
Usuń