Zaczęło się od tego, że chciałam w końcu zrobić buraczkowy hummus.
Hummus kiedyś nie kojarzył mi się z niczym konkretnym, znałam tylko nazwę, ale nie wiedziałam co się za nią kryje i chyba nawet niespecjalnie mnie to interesowało.
Potem jak go poznałam i sama zrobiłam, to długo sądziłam, że robi się go tylko w takiej postaci, aż do momentu, kiedy odkryłam - i miałam okazję również posmakować - inne jego odmiany. O buraczkowej słyszałam, ale dotąd nie próbowałam.
Potem jak go poznałam i sama zrobiłam, to długo sądziłam, że robi się go tylko w takiej postaci, aż do momentu, kiedy odkryłam - i miałam okazję również posmakować - inne jego odmiany. O buraczkowej słyszałam, ale dotąd nie próbowałam.
No i właśnie miała dzisiaj być taka hummusowa wariacja.
Gdy buraki były już w piekarniku uświadomiłam sobie, że przecież nie namoczyłam ciecierzycy. Mało tego, nie tylko, że jej nie namoczyłam, ale w ogóle jej w domu nie miałam!
Trudno, hummusem będę się raczyć w takim razie kiedy indziej, a teraz zjem sobie buraczkowe carpaccio. Ale zanim do tego doszło dostałam podpowiedź od Dominiki na FB (bo na FB wrzuciłam informacje o moich potyczkach z hummusem), że jak mam mleko kokosowe (a miałam), to proponuje mi podobno super curry z Kwestii Smaku. Poszukałam przepisu i od razu zdecydowałam, że wchodzę w to, jedynie zamiast ryżu dam kaszę jaglaną, bo akurat miałam pod ręką do wykorzystania.
Nie trwało 10 minut, ale ja zajadałam się buraczkowym curry.
Zajadajcie się i Wy - warto zrobić:)
Składniki na porcję:
* jeden spory burak - ja miałam odmianę podłużną, jest bardziej słodka
* kilka łyżek ugotowanej kaszy jaglanej
* ok. 100 ml mleka kokosowego
* łyżeczka oleju kokosowego (lub innego)
* łyżka soku z limonki
* sól, pieprz, mielony kminek
* łyżeczka pasty curry czerwonej
* 1/2 łyżeczki proszku curry
* woda lub bulion
Buraki umyłam, obrałam (zwykle się je najpierw piecze, a potem obiera) , posmarowałam oliwą, posypałam solą, pieprzem i mielonym kminkiem i włożyłam w szklanym naczyniu do piekarnia nastawionego na 180* C na ok. godzinę.
W przepisie jest polecane zawinięcie w folię alu, ale raczej jej już nie używam.
Po upieczeniu lekko przestudziłam (właśnie w tym momencie dostałam info o curry buraczkowym i zdecydowałam się je zrobić) i pokroiłam w słupki.
W woku (uwielbiam w nim gotować!:) rozgrzałam olej, przesmażyłam przez chwilę pastę i proszek curry, dodałam buraki, podlałam niewielką ilością wody, chwilę dusiłam. Dolałam mleczko i znów dusiłam kilka minut, w międzyczasie przyprawiając jeszcze pieprzem i sokiem z limonki.
Na końcu wrzuciłam kaszę (trochę zostawiłam do posypania po wierzchu), chwilę odczekałam, żeby się zagrzała, przełożyłam curry do miseczki, zrobiłam szybkie i niezbyt udane zdjęcia (na kończących się bateriach) i z wielkim smakiem zjadłam!
Na końcu wrzuciłam kaszę (trochę zostawiłam do posypania po wierzchu), chwilę odczekałam, żeby się zagrzała, przełożyłam curry do miseczki, zrobiłam szybkie i niezbyt udane zdjęcia (na kończących się bateriach) i z wielkim smakiem zjadłam!
"Małżeństwo - izba wytrzeźwień dla pijanych miłością"
Henryk Jagodziński
Super! Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak mnie;)
UsuńNa zdrowie :-)
OdpowiedzUsuńO tak, bardzo mi na zdrowie wyszło;)
Usuń