Jeszcze rano nie wiedziałam co zjem na obiad. Dla reszty rodziny obiad był z poprzedniego dnia, ale ja nie miałam na niego ochoty
Robiąc zakupy warzywne w zaprzyjaźnionej budce zauważyłam białą rzodkiew (sopel lodu) i nie namyślając się wiele zakupiłam ją, dołączając do niej seler naciowy. Nie jest może najlepsza teraz pora do konsumowania selera naciowego, ale jego smak odkryłam dopiero niedawno, bo długo funkcjonował u mnie jako mało smaczne warzywo (podobnie jak kiedyś dynia, cukinia czy awokado), dlatego rozumiem niespecjalnie chętne nastawienie do niego mojej rodziny i jem sama (do czego jestem zresztą przyzwyczajona nie tylko w kwestii jedzenia selera;)
Miałam więc rzodkiew i seler, a w domu kawałek kalafiora i już wiedziałam, że będzie curry.
W spiżarni znalazłam dyżurną puszkę czerwonej fasolki (dyżurowała już tam chyba od 1/2 roku), puszkę mleka kokosowego (zawsze mam zapas), czerwoną paprykę i cukinię.
Zapowiadało się bardzo kolorowe curry.
Zapowiadało się bardzo kolorowe curry.
Składniki na 2 porcje:
* 2-3 laski selera naciowego
* 1/2 białej rzodkwi
* 1/2 czerwonej papryki
* 1/2 cukinii
* kilka różyczek kalafiora
* mała puszka mleka kokosowego
* puszka czerwonej fasolki
* 2-3 kopiaste łyżeczki pasty czerwonej curry
* łyżeczka proszku curry
* łyżka oleju kokosowego
* sól
Olej kokosowy rozgrzałam w woku, dodałam pastę i proszek curry, chwilę
podsmażyłam, dorzuciłam pokrojone w kostkę warzywa, lekko posoliłam,
podlałam niewielką ilością wody (50 ml?), przykryłam pokrywką i dusiłam
kilkanaście minut.
Po tym czasie lekko dolałam mleczko
kokosowe i na samym końcu, jedynie dla zagrzania, dorzuciłam odsączoną fasolkę.
Zawsze jak zajadam się curry, to sobie myślę jak ja mogłam kiedyś (nie tak dawno) uważać, że to nie są moje smaki...?;)
"Szkoła doświadczenia kosztuje, ale żadna inna nie potrafi lepiej wykształcić człowieka"
Benjamin Franklin
Ślicznie kolorowe. Dla samej estetyki warto jeść taki obiad. Bura rzeczywistość od razu staje się weselsza i jaśniejsza :)
OdpowiedzUsuńOj tak, przyjemnie się je takie kolorowe danie, choć zdarza mi się jeść danie typu mamałyga i jak dobre, to mi nie przeszkadza wątpliwa jego uroda;)
UsuńPięknie kolorowe Ci wyszło!!
OdpowiedzUsuńNo ba! Starałam się;)
Usuńbardzo smakowicie wyglada -:)
OdpowiedzUsuńprosze o dopisek dla MM-emek ..
Jak zwykle dziękuję za czujność - dopisane:)
UsuńJa wciąż uważam, że curry to nie moje smaki... Choć cała reszta to jak najbardziej:)
OdpowiedzUsuńMoże i na Ciebie przyjdzie jeszcze czas Renya w tej kwestii, kto wie:)
UsuńPrzepis super, muszę wypróbować. Dzięki!
OdpowiedzUsuńCurry to chyba każde jest super, jak się lubi oczywiście;)
UsuńWypróbuj:)