Od niedawna stałam się wielbicielką herbaty.
Do jesieni tego roku herbatę piłam średnio raz na tydzień i to taką zwykłą. Po pobycie u mojej warszawskiej przyjaciółki, u której zawsze piję dobre herbaty została mi ta herbaciana namiętność do dzisiaj.
Po powrocie najpierw kupiłam kilka rodzajów herbat w torebkach, a potem poszłam dalej i przerzuciłam się na herbaty liściaste; zgromadziłam ich kilka rodzajów, po czym zatrzymałam się na dłużej przy rooibosie.
Po powrocie najpierw kupiłam kilka rodzajów herbat w torebkach, a potem poszłam dalej i przerzuciłam się na herbaty liściaste; zgromadziłam ich kilka rodzajów, po czym zatrzymałam się na dłużej przy rooibosie.
Kiedyś już miałam z nim kontakt, ale wtedy absolutnie mnie nie zachwycił. Teraz wręcz przeciwnie: piję go w dużych ilościach, tym bardziej, że to nie jest herbata, wiec nie posiada jej wad. Za to ma same zalety, o których można poczytać tutaj.
Do zaparzania herbaty liściastej potrzebna jest coś, co odcedzi fusy od naparu. Miałam w domu zaparzacz, który używałam do kawy i postanowiłam zmienić mu funkcję: będę teraz parzyć w nim herbatę. Zaparzacz bardzo lubię, bo jest nie tylko poręczny, ale i zielony (na zdjęciu mniej zielony niż w rzeczywistości), a zielony to kolor od paru lat mój ulubiony, więc jak znajdę coś zielonego, szczególnie do kuchni, to zaraz mi się podoba;)
Wszystko fajnie i do zwykłej liściastej herbaty nadaje się bardzo dobrze, ale rooibos jest bardzo drobny i część fusów przelatywała przez filtr. Korzystałam więc z niego, ale rozglądałam się za czymś z bardziej gęstym filtrem.
I już miałam kupić coś nowego (chyba nowego, bo nie widziałam wcześniej), czyli specjalne filtry do herbaty, gdy zobaczyłam czajniczek z zamontowanym w środku sitkiem. Bardzo mi się spodobał, toteż zwróciłam na niego uwagę córki, że jakby kiedyś, przy jakiejś okazji nie miała pomysłu na prezent dla mnie, to ja bardzo chętnie taki czajniczek przygarnę. No i mam:)
Mieści się w nim ok. 2 kubków herbacianych i w pełni mnie satysfakcjonuje jego obsługa: nasypać do koszyczka liści, zalać wodą i po chwili już można pić herbatę bez żadnych dodatkowych czynności; koszyczek cały czas siedzi na swoim miejscu nie przeszkadzając w nalewaniu herbaty.
Mała rzecz, a cieszy, bardzo cieszy:)
Na zdjęciu poniżej jeszcze dodałam puszkę metalową, którą sobie też sprawiłam do przechowywania rooibosa - jest mocno zielona, na zdjęciu wygląda na żółtą bardziej.
Pijcie rooibosa!
"Udany związek zależy od dwóch rzeczy: od znalezienia właściwej osoby i od bycia właściwą osobą."
Piotr Pietucha
Całą rodzinką pijemy ją codziennie od paru lat. Nasza ulubiona herbata...choć to nie herbata:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, to nie herbata, można pic do woli:)
UsuńMnie do herbat namawiać nie trzeba, bo od lat jestem ich miłośniczką:) Dla mnie żadne inne napoje praktycznie nie istnieją - nie piję soków, napojów, bardzo rzadko czystą wodę, ale herbaty... bez ograniczeń, najróżniejsze. Rooibos również, ostatnio w sklepie w kropeczki kupiłam takie smakowe - ze skórką pomarańczową i goździkami oraz karmelową - przepyszne! A jaki aromat:)
OdpowiedzUsuńSmakowe, mówisz? Dorzucę w takim razie też coś do mojej:)
UsuńMy dostaliśmy na Święta podobny zaparzacz i przyznam, że korzystamy z niego cały czas. Świetny wynalazek!
OdpowiedzUsuńPrawda? To jest co prawda mój osobisty, nie rodzinny, ale to tylko dlatego, że więcej chętnych na rooibosa (na razie) nie ma w moim domu;)
UsuńA miała ta przyjaźń umrzeć śmiercią naturalną ha ha takie były założenia ha ha . A tu nie tylko, że po 8 latach rozłąki w miarę regularnie się widujemy, to jeszcze ja Cię falami herbaty w Warszawie zalałam, a Ty mnie natchnęłaś na bloga. Czy na Rooibos Ci się uda to obaczym. Pewnie jeszcze niejedno z tego zaparzacza Alladyna wyjdzie dobrego.
OdpowiedzUsuńTo nie były założenia, tylko pewność oparta na faktach, haha. To jest ważny dla mnie dowód na to jakie życie może przynosić niespodzianki i że niczego nie można być pewnym:)
UsuńNa tym polega (też) przyjaźń, żeby się wzajemnie inspirować:)
Buziaki!
herbatę to ja średnio lubię pić :) zimą to z cytryną i sokiem malinowym własnej produkcji ;)
OdpowiedzUsuńSuper blog,ciekawe przepisy.Pozwolisz,że się rozgoszczę ?:))
pozdrawiam ciepło z Krakowa :)
p.s ładna wiosna tej zimy jest ;)
Matko, oczywiście rozgość się i korzystaj ile potrzebujesz, jest mi bardzo miło:)
UsuńCo do herbaty to rozumiem doskonale, ale też wiem, że wszystko się zmienia i upodobania też, więc kto wie czy i na Ciebie nie padnie w herbacianej kwestii;)
ja tez z przyjemnoscia wpadam na Rooibos ..nawet o tej porze jest super ..pije tez od dlugiego czasu..uzywam zwyklego zaparzacza i sie sprawdza bardzo dobrze ..o taki ..przepraszam za taki dlugi link ☺
OdpowiedzUsuńhttp://www.natureetdecouvertes.com/senteur-art-de-vivre/thes-et-saveurs-du-monde/theiere-et-accessoires/pince-a-the-60148300
twoja puszka jest super !
Taki też dobry Basiu, kiedyś były takie zaparzacze w kształcie kuli na łańcuszku, które się wkładało do szklanki, pamiętasz zapewne no i czajniczki na esencję:) Bo przecież kiedyś nie było herbaty w torebkach;)
OdpowiedzUsuńCzajniczek na esencje czyli imbryczek , jest ciagle w moim rodzinnym domu...herbate w torebkach pamietam, ze byla dla gosci ,bo droga ..a i szklanki koniecznie w plastykowych podstawkach..w kubkach pili tylko domownicy ...
OdpowiedzUsuńDzieki Sowko za te wspomnienia ..zdrowka
Mnie zaintrygował najbardziej czajniczek, skąd się taki bierze? :D
OdpowiedzUsuńMaju, widziałam w marketach (Auchan) i w empik-u.
UsuńA tutaj internetowo można zakupić:)
Ten, który przedstawiam mi się rozbił, dostałam drugi plastikowy, bardzo ładny, ale koszyczek też jest plastikowy i za duże otworki ma, przepuszcza drobne wiórka, więc nie polecam. Ten metalowy był super:)
Dzięki wielkie, właśnie znalazłam podobny :D
UsuńFajnie, miłego zaparzania i smakowania herbatki:)
Usuń