Nie jadłam do tej pory quinoa, choć od dawna słyszałam o jego wysoce zdrowotnych właściwościach.
Nie podobała mi się natomiast cena, bo 15 zł za 250 g wydawało mi się grubą przesadą. W końcu jednak odżałowałam i kupiłam, choć dalej uważam, że cena jest kosmiczna.
Nie podobała mi się natomiast cena, bo 15 zł za 250 g wydawało mi się grubą przesadą. W końcu jednak odżałowałam i kupiłam, choć dalej uważam, że cena jest kosmiczna.
Byłam pewna, że jest to zboże, a nie jest, o czym doczytałam dopiero po zakupie. Choć nie zmieniło to w żaden sposób mojego nastawienia i wpływu na nic nie miało, tylko mnie trochę, albo bardziej, zdziwiło.
Pierwszy raz gotowałam wg przepisu na opakowaniu i całe szczęście, że po nastawieniu minutnika nie poszłam robić czego innego, tylko przezornie proces gotowania doglądałam, bo w przepisie było zalecone gotować 25 minut, a u mnie po 10 woda (ilość też wg przepisu) się wygotowała i kasza zaczęła się zbliżać do etapu przypalania. Ściągnęłam ją więc z gazu, dolałam wody, zamieszałam i włożyłam pod koc. Po ok. 15 minutach była sypka i w sam raz miękka.
Następny raz był taki: przepłukałam, wlałam wody 1 cm nad powierzchnię kaszy (to patent Basi:), gotowałam 10 minut, a potem zapakowałam w koc i trzymałam do wchłonięcia wody. Potem wypróbowałam metodę, wg której gotuję kaszę jaglaną, czyli quinoa do wody w stosunku 1:3, gotowałam na maleńkim ogniu ok. 15 minut, a potem zostawiłam jeszcze na kilka minut na wyłączonym gazie.
Pierwszy raz gotowałam wg przepisu na opakowaniu i całe szczęście, że po nastawieniu minutnika nie poszłam robić czego innego, tylko przezornie proces gotowania doglądałam, bo w przepisie było zalecone gotować 25 minut, a u mnie po 10 woda (ilość też wg przepisu) się wygotowała i kasza zaczęła się zbliżać do etapu przypalania. Ściągnęłam ją więc z gazu, dolałam wody, zamieszałam i włożyłam pod koc. Po ok. 15 minutach była sypka i w sam raz miękka.
Następny raz był taki: przepłukałam, wlałam wody 1 cm nad powierzchnię kaszy (to patent Basi:), gotowałam 10 minut, a potem zapakowałam w koc i trzymałam do wchłonięcia wody. Potem wypróbowałam metodę, wg której gotuję kaszę jaglaną, czyli quinoa do wody w stosunku 1:3, gotowałam na maleńkim ogniu ok. 15 minut, a potem zostawiłam jeszcze na kilka minut na wyłączonym gazie.
Też było dobrze, choć gdzieś się spotkałam, że stosunek 1:2 ma być, ale to podobnie jak z kaszą: trzeba wypróbować, czy u nas się sprawdzi.
Zaznajamianie się z quinoa zaczęłam od najprostszego jego użycia, czyli jako dodatek do obiadu zamiast kaszy czy ryżu. Widzę, że można ją stosować w dowolnych kombinacjach, podobnie jak kaszę jaglaną, czyli i na słodko i wytrawnie.
Z
obiadu zostało mi trochę kaszy, więc wykorzystałam ją do takiego deseru, który w zależności od stopnia rozcieńczenia mlekiem może stać się koktajlem również.
Świetny na śniadanie, podwieczorek albo i nawet lekką kolację.
Świetny na śniadanie, podwieczorek albo i nawet lekką kolację.
Składniki:
* quinoa
* truskawki
* miód
* mleko migdałowe lub inne
Wszystko zmiksowałam.
Kasza bardzo mi smakuje, nawet chyba jeszcze bardziej niż jaglana, ze względu na cenę nie będzie może u mnie numerem jeden, ale zapewne nie raz odżałuję na paczuszkę;)
"Dobrzy rodzice to nie tacy, na których można się oprzeć, lecz ci, którzy uczą, jak się obchodzić bez oparcia"
Autor (?)
Pieknie sie prezentuje na tle tej soczystej zieleni! No i obrus super gra😊
OdpowiedzUsuńProsze o dopisek dla MM
To jest Basiu podkładka, ale rzeczywiście wygląda jak obrus, dopiero teraz to zobaczyłam;)
UsuńFajna propozycja! U nas komosa często gości na stole, ale zawsze wytrawnie, do obiadu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie bardziej na słodko pasuje, podobnie jak jaglana:)
Usuń