Jakiś czas temu zakupiłam i przeczytałam książkę "Dieta bez zbóż" Josepha Mercoli.
Nie zachwyciła mnie, głównie dlatego, że w zamian za zboża proponuje jadłospis oparty w dużej mierze na mięsie.
Mięso w każdym (prawie) daniu - o nie! Nie jestem wegetarianką, z mięsem u mnie jest różnie, są okresy kiedy go prawie nie jadam, są i takie, że jadam go więcej, ale nie aż tyle, żebym chciała oprzeć na nim dietę.
Kolejnej książki w tym temacie, czyli "Diety bez pszenicy" nie kupowałam, bo wyszłam z założenia, że ja kuchnię bez pszenicy prowadzę już od jakiegoś czasu, wiec nic pewnie nowego się nie dowiem.
I otóż się myliłam i to bardzo!
Niedawno przechodząc obok księgarni zobaczyłam w witrynie "Kuchnię bez pszenicy". I mnie przyciągnęła.
Gruba książka kucharska ze 150 przepisami i niewielką ilością skondensowanej teorii na początku. Przeglądnęłam kilka przepisów i wiedziałam, że taką książkę to ja muszę mieć. Poczekałam tylko na zniżki w mojej ulubionej księgarni, bo książka kosztowała prawie 50 zł i zakupiłam.
Czytanie "Kuchni bez pszenicy" zaczęłam od teorii (zajmuje ok. 1/3 książki), mimo, że wydawało mi się, że nic nowego się nie dowiem.
I bardzo się zdziwiłam, bo okazało się, że się dowiedziałam...
Co ten człowiek (czyli dr William Davis - kardiolog) tu wypisuje???
Że jakby miał polecić jeden składnik diety, którego odstawienie ma największy zbawienny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie, to nie poleciłbym cukru, ani czegokolwiek innego, tylko pszenicę!
Wiem, że pszenica to gluten, że jest modyfikowana i ma niewiele wspólnego ze zdrowym zbożem jakie spożywali nasi przodkowie, wiem, że pełnoziarnistość niewiele zmienia na lepsze, a tylko daje ułudę zdrowotności.
To wiem. Ale reszty, o której pisze, nie wiedziałam.
To wiem. Ale reszty, o której pisze, nie wiedziałam.
Podsumować całość jego rozważań nad pszenicą można tym stwierdzeniem (pogrubienie moje):
„Współczesna pszenica, z wprowadzonymi w niej zmianami genetycznymi,
jest wyjątkowa i w unikalny sposób spełnia nasze oczekiwania co do
wyższych plonów, lepszych właściwości piekarniczych i większej
elastyczności ciasta. Nie nadaje się tylko do spożywania przez
człowieka”
Mocne, nie ma co!
A to stwierdzenie jeszcze bardziej, bo o tym chyba mało kto słyszał:
"Białka gliadynowe pszenicy sprawiają, że produkty pszenne (...) są uzależniające - rodzą potrzebę, żeby jeść ich więcej...i więcej, i więcej. Gliadyna jest bowiem opiatem, z własną postacią euforii i bardzo swoistym zespołem głodu narkotykowego pojawiającego się po zaprzestaniu konsumpcji pszenicy"
A tutaj też radykalnie:
„Tak jak w chwili, gdy człowiek przestaje się walić młotkiem po głowie,
ból w cudowny sposób ustaje, tak też w momencie całkowitego
wyeliminowania pszenicy z diety większość ludzi doświadcza raptownej
i znacznej utraty wagi, a także ulgi w licznych dolegliwościach
zdrowotnych”
Autor pisze o pszenicy, ale zaleca pozbycia się z kuchni wszystkich zbóż glutenowych oraz najlepiej również tych bezglutenowych.
Dostało się nawet amarantusowi i kaszy jaglanej. Te zboża odradza osobom o nadmiernej wadze lub chorym na cukrzycę - nie zawierają glutenu, ale mają dużo węglowodanów.
Przestrzega też, aby eliminując zboża glutenowe nie przechodzić na żywienie gotowymi produktami bezglutenowymi głównie opartymi na skrobi ryżowej i kukurydzianej. O tym się bardzo rzadko mówi, a obserwuje się nagminnie. Nie można takiej diety nazwać zdrową, mimo, że nie zawiera glutenu.
Przestrzega też, aby eliminując zboża glutenowe nie przechodzić na żywienie gotowymi produktami bezglutenowymi głównie opartymi na skrobi ryżowej i kukurydzianej. O tym się bardzo rzadko mówi, a obserwuje się nagminnie. Nie można takiej diety nazwać zdrową, mimo, że nie zawiera glutenu.
Na czym opiera zatem kuchnię p. Davis skoro książka zawiera mnóstwo przepisów na ciasta, desery, a nawet chleb?
Głównymi mączkami są u niego mączka migdałowa i kokosowa, a także siemię lniane (najlepiej złociste), mączki orzechowe, mąka z ciecierzycy.
W książce jest cały rozdział opisujący wszystkie składniki zdrowej diety bezpszennej i bezglutenowej łącznie z poradami jak zorganizować taką kuchnię.
A potem są przepisy. Przepisy, które tak mnie zachwyciły, że przestałam zaznaczać karteczkami (jak to zwykle robię) te do realizacji, bo musiałabym większość przepisów tak potraktować!
Dużo (chyba większość) jest przepisów bezmięsnych i aż 45 przepisów na wypieki i desery!
Jakie ja wyciągnęłam wnioski z lektury tej książki?
Otóż zdecydowanie będę wystrzegać się pszenicy, mocno ograniczać inne zboża, aż do ich całkowitej eliminacji i nie przejadać się zbożami bezglutenowymi.
Z kaszy jaglanej i mąki amarantusowej nie zamierzam rezygnować.
Czyli generalnie to co do tej pory stosowałam, tylko z większym przekonaniem;)
Komu poleciłabym tę książkę?
Na pewno nie osobom, które są na początku drogi do zdrowego odżywiania i właśnie przed chwilą zamieniły białą mąkę na pełnoziarnistą.
To jest książka dla mocno zmotywowanych. Innych zniechęci, bo używanie mączki migdałowej i kokosowej jest jeszcze bardziej ekstremalne niż bazowanie w kuchni na mąkach bezglutenowych, a z tym większość osób (szczególnie gdy to nie jest podyktowane koniecznością, czyli chorobą) ma problemy.
Komu poleciłabym tę książkę?
Na pewno nie osobom, które są na początku drogi do zdrowego odżywiania i właśnie przed chwilą zamieniły białą mąkę na pełnoziarnistą.
To jest książka dla mocno zmotywowanych. Innych zniechęci, bo używanie mączki migdałowej i kokosowej jest jeszcze bardziej ekstremalne niż bazowanie w kuchni na mąkach bezglutenowych, a z tym większość osób (szczególnie gdy to nie jest podyktowane koniecznością, czyli chorobą) ma problemy.
Ciasteczka pieguski
Jako pierwszy przetestowałam przepis na pieguski, bo od bardzo dawna żadnych ciasteczek nie piekłam.
Okazało się, że mam w domu wszystkie składniki, brakło mi tylko wystarczającej ilości migdałów na mąkę, więc dodałam mąki amarantusowej.
Ilość składników zmniejszyłam o połowę, a i tak wyszło mi 20 ciasteczek.
Składniki na 20 ciasteczek:
* 2 szklanki mąki migdałowej (zmieliłam migdały) - u mnie 1 i 1/2 migdałowej i 1/2 amarantusowej
* 2 jajka
* 1/4 szklanki oleju kokosowego (albo masła)
* 1/8 szklanki mleka kokosowego (można dać śmietanę)
* 3 płaskie łyżeczki ksylitolu (w przepisie było 1/2 łyżeczki płynnej stewii), ale było ciut mało, dałabym 3 z górką
* 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
* 1/4 łyżeczki drobnej soli morskiej
* 125 g czekolady gorzkiej ponad 70% ( w przepisie były groszki i ilość ok. 150 g)
Był jeszcze ekstrakt waniliowy, ale nie dałam, bo nie mam ekstraktu, a moja czekolada zawierała suszoną skórkę pomarańczową, która dała aromat.
Najpierw nastawiłam piekarnik na 180* C.
Zmieliłam migdały, rozpuściłam olej kokosowy (i lekko przestudziłam), posiekałam czekoladę.
W misce wymieszałam mąkę z sodą i ksylitolem, a w drugiej (zamiast utrzeć tak jak było zalecone) ubiłam lekko trzepaczką jajka z olejem, po czym połączyłam z zawartością pierwszej miski.
Na koniec wmieszałam czekoladowe kawałeczki.
Autor poleca nakładać masę łyżką i spłaszczać na blasze, ale mnie się super z niej lepiło kulki, które spłaszczyłam do postaci małego placka.
Piekłam ok. 25 min. Pięknie urosły, a migdałowo-czekoladowy zapach unosił się po całym domu.
Tutaj w trakcie pieczenia:
Bardzo smaczne, z mocno wyczuwalną goryczką czekolady - moja córka nawet nie narzekała, że mało słodkie (choć są mało słodkie).
Polecam!!!
"Pokusom powinno się ulegać. Nigdy nie wiadomo, czy kiedyś znowu przyjdą"
Oscar Wilde
ja właśnie dzięki tej książce wyrzuciłam gluten z menu! :) kaszy jaglanej nie odstawię, ryżowych wafli też nie, a na produkty bezglutenowe mnie - studentki - nie stać :D plus jestem wegetarianką i przypadkowo znalazłam się w grupie najzdrowiej odżywiających się ludzi :D
OdpowiedzUsuńCo to znaczy "przypadkowo"? Z premedytacją tam jesteś przecież:)
UsuńI tak trzymać!
Chociaż bardzo dużo czytam, również na tematy dietetyczne, po raz pierwszy dowiaduję się, że wegetarian uważa się za odżywiających się najzdrowiej ;-) ... Chyba tylko we własnym przekonaniu. Dla pozostałych jest to raczej mocno kontrowersyjny sposób odżywiania i wcale niekoniecznie zdrowy. Również uznane autorytety medyczno-dietetyczne, te najbardziej światłe, zdecydowanie odcinają sie od takich pomysłów...
UsuńPrzykro mi, jesli cię rozczarowałam.
Pozdrawiam - santorini2000.
Santorini2000 ja myślę, że mało kto bierze sobie do serca takie uwagi, zwłaszcza obcej osoby (z całym szacunkiem dla Ciebie, ale jesteś obcą osobą dla nas), w końcu tych teorii żywieniowych jest tyle, ile światłych naukowców/autorytetów;)
UsuńO diecie wegetariańskiej wiele tych autorytetów wyraża się jak najlepiej i mówię to ja - nie wegetarianka, która wegetarianką raczej nigdy nie będzie. Dziwne, że się z tym nie spotkałaś/eś...
Przy czym akurat o wyższości takiej czy innej diety nie zamierzam dyskutować, bo nie uważam, że to jest w odżywianiu najważniejsze.
Pozdrawiam:)
Ha, w takim razie chcę kupić tę książkę! :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie Rodzynko będzie idealna:)
UsuńTę książkę mam na mikołajkowej liście i po przeczytaniu Twojej recenzji już jestem pewna, że to właśnie ona będzie prezentem dla mnie ;) Zachęciłaś bardzo. Gluten wyeliminowałam w maju, zboża bezglutenowe w czerwcu, ale teraz do niektórych bezglutenowych wróciłam i nie zamierzam rezygnować, niemniej jednak mąki kokosowa i migdałowa zostają w mojej kuchni na stałe.
OdpowiedzUsuńI dziękuję za udział w akcji :) dzięki temu odkryłam Twojego bloga.
Jeśli jest tak jak piszesz, to na pewno będziesz zadowolona:)
UsuńI znów kolejny raz okazuje się, że nie ma przypadków: zrobiłaś akcję, ja się akurat wstrzeliłam z ta książką i wpisem itd...
Pozdrawiam!
Czytałam już różne książki o zdrowym odżywianiu ale tej jeszcze nie miałam okazji... Z chęcią kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKażdy autor ma inną teorię, a to wyeliminować mięso i mleko, a to cukier i konserwanty, ale o samej pszenicy napisał dopiero Davis. Bardzo zastanawiające....
Niestety zdrowsze odmiany mąki są dosyć drogie, jeśli brać pod uwagę codzienne ich wykorzystanie w kuchni :( Pocieszam się tym, że na co dzień staram się wykorzystywać również inne rodzaje mąki ( gryczaną, żytnią, pszenną graham, razową) i wybierać zdrowsze wersje, ale jak piszesz, pszenna razowa to tylko mniejsze zło...
Warto być jednak uświadomionym konsumentem i starać się unikać mąki pszennej, jeśli tylko jest taka możliwość.
Tak, te mąki nie są tanie, na same ciasteczka poszło ponad 20 dkg migdałów.
UsuńNie jestem zwolenniczką radykalnych kroków (chyba, że życie od tego zależy), lepiej chyba się sprawdza ewolucyjne podejście, czyli tak jak piszesz: edukować się, myśleć, mieć świadomość, a zmieniać powoli.
Ok. 10 lat temu przestałam używać białego cukru (ale trzcinowy zdarza mi się do tej pory używać w minimalnej ilości, mimo, że wiem, że niewiele się różni od białego;), ok. 4 lata temu przeszłam na mąki pełnoziarniste, od 1-2 lat goszczą u mnie mąki bezglutenowe i tak to idzie i mnie to odpowiada i cieszy mnie taki postęp, bo tak to widzę.
Najważniejsze to moim zdaniem: nic na siłę:)
Wypieki i desery słodzę najczęściej stewią lub stewią w połączeniu z odrobiną cukru (z wyjątkiem kawy, bo zmienia jej smak).
UsuńTe zmiany, o których piszesz u siebie, powinniśmy chyba wszyscy wprowadzić :).
Ja zaczęłam stopniowo wprowadzać je od 1,5-2 lat. A o tak negatywnym działaniu glutenu dowiedziałam się całkiem niedawno, przeglądając różne książki i stąd też eksperymenty z różnymi mąkami lub w ogóle bez mąki;)
Pozdrawiam :)
fajnie podrośnięte ;)
OdpowiedzUsuńSama się zdziwiłam, że tak wyrosły, myślałam, że na takiej mące klapnięte placki wyjdą;)
UsuńPrzeczytałam Twoją recenzję i bardzo mnie zachęciłaś do kupna tej książki:)
OdpowiedzUsuńA Twoje pieguski cudowne<3 tylko jak to jest że kawałki czekolady nie topią się podczas pieczenia, bo w przepisie nie ma żadnego patentu na to ?
Cieszę się z zachęty, wyjdzie Ci na zdrowie na pewno:)
UsuńNie topią się, pozostają w kawałkach, bez żadnego patentu:)
Zachęcająca recenzja, chyba mnie przekonałaś do tej pozycji, bo czasami ciężko mi wyczuć proporcje składników używając tych ekstremalnych "mąk" i z wygody często dodaję mąkę orkiszową, a jednak to też pszenica, swoją drogą pisze coś o orkiszu? Ponoć to inny gluten, bezpieczny dla człowieka... A jeśli ciasteczka smakują równie dobrze jak wyglądają to już jestem pewna swojej decyzji :)))
OdpowiedzUsuńPisze, orkisz też niedobry - gluten to gluten, nie ma takiego o dobrym działaniu;)
UsuńCiasteczka są pyszne:)
Słyszałam o tej książce, ale właśnie sądziłam, że raczej niczego nowego się nie dowiem. Zachęciłaś mnie do zakupu, a właściwie chyba najbardziej przyczyniły się do tego Twoje ciasteczka;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńArniko, jest jeszcze w książce wersja z masłem orzechowym i też przymierzam się zrobić;)
Usuńwygladaja super ..zapisuje ☺
OdpowiedzUsuńmyslisz,ze bez dodatku maki amarantusowej tez wyjda ? takie bylyby na MM
ja robilam podobne , ale dodalam troche zmiksowanych otrab (gluten) do migdalow
o tutaj http://gribouille118.blogspot.fr/2013/01/des-sables-express-faciles-rapides-et.html
Basiu, w przepisie oryginalnym była sama mąka migdałowa, ja dodałam amarantus, bo brakło migdałów, żeby po zmieleniu było 2 szklanki mąki. W związku z tym na pewno wyjdą:)
UsuńTwoje mają ciekawy kształt:)
lubie bawic sie rekawem cukierniczym ..sama nazwa po polsku jest juz fajna ☺
UsuńAle nie użyłaś chyba fruktozy?
UsuńJeśli tak, to radzę troszkę poszperać w internecie i o niej poczytać. Wielu autorów pisze o niej wprost jako o truciźnie dla ludzkiego organizmu. Z dwojga złego lepsza jest glukoza.
Pozdrawiam - santorini2000.
Ja kiedyś używałam fruktozy (są ślady w przepisach na blogu), bo miałam taką wiedzę, że jest ok.
UsuńTeraz używam ksylitolu, ale głowy nie dam, czy za chwilę nie okaże się, że to jednak też trucizna, więc się nadmiernie nie przywiązuję, ani nie ekscytuję tym:)
Wyglądają mega apetycznie! I na pewno w smaku są obłędne, muszę w końcu zabrać się za tego typu smakołyki ;)
OdpowiedzUsuńPracy prawie żadnej przy nich nie ma, więc nie zwlekaj:)
UsuńDla mnie jest to szok o czym piszesz. Od czasu do czasu dochodzą mnie różne radykalne opinie na temat wpływu na zdrowie różnych produktów spożywczych. Prawdę mówiąc, to nigdy nie wiem, co o tym myśleć. Niektórzy twierdzą, że mleko i jego przetwory nie nadają się dla ludzi. Teraz znów pszenica... Jakby tak wszystkich słuchać, to co by nam do jedzenia zostało???
OdpowiedzUsuńChoć z tą pszenicą, to naprawdę mnie zaintrygowałaś. Muszę to przemyśleć.
Renya, zawsze zostają ciasteczka, na mące migdałowej oczywiście:D
UsuńLubię używać mąki migdałowej. Jest zdrowa i bardzo sycąca. A ciasteczka wyglądają przepysznie:)
OdpowiedzUsuńTak, jest sycąca, nie da się zjeść blachy ciastek, ani nawet pół, wystarczą 1-2;)
UsuńGosia, a te migdały się mielą na mąkę w zwykłym młynku?
OdpowiedzUsuńJa mieliłam w Thermomixie, ale młynek chyba da radę też:)
Usuńwłaśnie siedzą w piekarniku :D uwielbiam ciastka z gorzką czekoladą :) urosły niesamowicie :o jak mi posmakują zpaisuję rpzepis do swoich ulubionych, bo surowa masa była pyszna :D dodałam tylko troszkę więcej ksylitolu ;))
OdpowiedzUsuńNo i jak wyszły, smakowały Ci?
Usuńpycha :D
UsuńZa Twoją namową książka trafiła na listę prezentów, które mam nadzieję znaleźć pod choinką. Drugą jest "Cud mąki kokosowej".
OdpowiedzUsuńOd miesiąca jestem wege, stosuje dietę budwigową i od kilku miesięcy z przerwami staram się jeść bezglutenowo. Zauważyłam znaczną poprawę zdrowia podczas okresów "bez glutenu" i nawrót w okresach "glutenowych". Czyli coś jest na rzeczy.
Ciasteczka zrobiłam wczoraj, dodałam trochę mąki kokosowej. Zamiast stewii czy ksylitolu dałam 4 łyżeczki cukru z kwiatów kokosa,
Ciasteczka wyszły zwarte, chrupiące i smaczne, choć nie wyrosły, tak jak Twoje.
Dziękuję za Twój blog, jest skarbnicą inspiracji:)
Pozdrawiam
To o czym piszesz, czyli o różnicy w samopoczuciu, jest najlepszą rekomendacją jakiegokolwiek stylu odżywiania.
UsuńJeśli się wsłuchamy w swój organizm, to on nam powie co mu służy, a co nie.
Problem tylko, że my głusi jesteśmy, a jak nawet nie, to łatwiej nam sięgać po coś, co nie jest dla nas dobre, ale do czego jesteśmy przyzwyczajeni lub krzyczy do nas z półek sklepowych lub jest proste w użyciu i nie trzeba się trochę potrudzić jak to zrobić, bo wystarczy tylko kupić i zjeść;)
Dziękuję za miłe sowa pod adresem bloga - to cieszy:)
Używasz cukru kokosowego na co dzień? Pytam się, bo on dość drogi jest, nawet droższy od ksylitolu. Napisz coś o swoich doświadczeniach z nim:)
Pozdrawiam!
Masz rację, trzeba słuchac siebie. Od dawna mięso mi nie smakowało i dziś zastanawiam się, czemu tak długo zwlekałam z decyzją o zostaniu wegetarianką (chyba właśnie z wygody). Dopiero ciężka choroba bliskiej osoby sprawiła, że postanowiłam zadbać o swoje zdrowie poprzez dietę. Wiem, ze wszystkiego nie wyleczę, ale przynajmniej nie będę się truła jedząc rzeczy szkodliwe.
UsuńNa razie błądzę, szukam przepisów i swojego sposobu na wege-życie. Wbrew zaleceniom lekarzy jem miód i kasze jaglaną i to mi naprawdę służy. Cukier w normie, masa energii i lepsze trawienie.
Nie piję kawy, herbatę tylko zielona i czerwoną, piję dużo soków a rano musli z pasty budwigowej, jogurtu, kaszy jaglanej i bakalii. Nie mam potrzeby dosładzania, owoce i czasem miód załatwiają sprawę. Po miesiącu zachciało mi się coś odświętnego (z racji urodzin) i upiekłam ciasteczka. Jedne sezamowe z miodem, drugie właśnie Twoje pieguski. I wypiłam kawę z mlekiem kokosowym i dosłodziłam cukrem kokosowym. Nie mam więc doświadczenia jako takiego - na pewno jest smaczniejszy od ksylitolu, wzbogaca smak kawy, łatwiej się rozpuszcza. Ciasteczka wyszły lekko słodkie, nie da się nimi zasłodzić. Cukier kokosowy jest drogi, ale myślę, że wystarczy mi na kilka miesięcy używania.
Pozdrawiam serdecznie
Gratuluję podejścia:)
UsuńA co do błądzenia, to chyba o to chodzi w życiu - szukać swojej drogi, zbaczać, zmieniać kierunki, ale cały czas iść do przodu:)
Ciekawa jestem smaku tego Twojego porannego musli, mam książkę o diecie dr Budwig, ale nic z niej nie robiłam, teraz się chyba skuszę:)
Sowo, kupiłam książkę i zrobiłam te ciasteczka. Rewelacja!!!! :) Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauważyłam Twój komentarz - super, bardzo się cieszę:)
UsuńCiasteczka wyglądają tak pięknie, a jeszcze są migdałowe, więc koniecznie spróbuję.
OdpowiedzUsuńNiedawno jadłam tort bezpszeniczny, całkowicie na mące ziemniaczanej. Lekki, pyszny, rewelacyjny. Wszystko da się zastąpić.
Da się, choć ja bym nie nazywała tego zastępowaniem, tylko innym wyborem;)
UsuńCiasteczka świetne - szkoda tylko, że mój syn jest uczulony na wszystkie orzechy z migdałami włącznie:-( Ja za to na wszystkie strączkowe:-( Przy takiej kombinacji dostępność zamienników mąk drastycznie maleje:-(
OdpowiedzUsuńZamieniłam na razie pszenicę na orkisz - wydaje mi się, że nasza skóra (mamy dość poważny AZS) jest lepsza, ale to tego pijemy zioła. Zastanawiałam się nad tą książką, po Twojej recenzji dopiszę ją do mojej listy prezentów .
PS. Do tej pory nie komentowałam, ale czytam Twój blog od dość dawna i podoba mi się mnóstwo przepisów
Dziękuję Alpio za Twój komentarz:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe wiedzieć, że mam kolejną stałą czytelniczkę:)
Współczuję zmagań z chorobą. To musi być trudne dla Was...
Odzywaj się częściej jeśli korzystasz z przepisów, może wprowadzasz modyfikacje, albo masz uwagi - pisz:)
Pozdrawiam!
Ciasteczka bardzo fajne, alternatywa dla tych co na diecie bezglutenowej, ale ja w innej sprawie.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania tej książki, wcześniej przeczytałam "Dieta bez pszenicy" tegoż autora i wtedy mnie nie przekonał tak do końca o słuszności swoich przekonań na temat glutenu. Zmieniłam wszystkie mąki na mąkę orkiszową, bo o niej nigdzie się nie pisze, że jest zła, nawet pan Davis nie wspomniał o niej. Dopiero w "Kuchnia bez pszenicy" o niej nadmienił, ale też nie tak do końca, czuję pewny nie dosyt, bo więcej informacji jest ogólnych i o starych odmianach a o orkiszu nie za wiele.
Muszę zaufać i uwierzyć tym zdawkowym informacjom, ponieważ moje problemy trawienne nie zniknęły po zmianie mąk na orkiszowe. Ale dzięki poszukiwaniom i chęci zmian trafiłam na twojego bloga, wyczytałam, że już długo jesteś na diecie bez pszennej i może u ciebie znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytania: co jeść na wyjazdach zorganizowanych, czyli takich, na których masz wyżywienie w cenie, co jeść jak planujesz wyjazd i po drodze w barach nie ma wyboru, a chce się zjeść ciepły obiad i przede wszystkim, jak udało ci się przekonać rodzinę do zmian???? Oj chyba się rozpędziłam, przepraszam, ale jestem z tym problemem sama i nie mam kogo zapytać, wszyscy uważają mnie za wariatkę....
Pozdrawiam:)
Ja myślę, że nie ma co się zastanawiać komu wierzyć skoro sama widzisz, że zmiana mąki na orkiszową nic dobrego nie wniosła w Twoje samopoczucie, ani problemów trawiennych nie zlikwidowała. Więc czy to ważne, czy orkisz dobry, czy nie skoro Tobie, co widać wyraźnie, nie służy.
UsuńJa nie stosuję restrykcyjnej diety bezglutenowej, choć w domu, oprócz chleba żytniego, nie jem glutenu (chleb w niewielkich ilościach też raczej). Natomiast poza domem zdarza mi się zjeść i gluten i nawet pszenicę, ale rzadko i niewiele. Zwykle da się tak skomponować posiłek poza domem, żeby glutenu/pszenicy nie miał w sobie (choć nie sprawdzam oczywiście restrykcyjnie składników tak jak to muszą robić osoby chore na celiakię).
Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że nie ma wyboru, bo zwykle da się wybrać z menu takie produkty, żeby skomponować posiłek bezglutenowy. Chyba, że poza tym jesteś wegetarianką czy weganką i eliminujesz też inne produkty ze swojej diety. Wtedy może być trudniej.
Jaki ciepły obiad masz na myśli przykładowo, którego nie możesz zjeść ze względu na gluten/pszenicę? Jeśli mączny, to rzeczywiście trzeba sobie odpuścić, ale poza tym obiady nie powinny stanowić raczej problemu (mięso bez sosu mącznego, warzywa, placki, risotto itp).
Jak mi się udało przekonać rodzinę? Cały czas nad tym pracuję, to jest nieustanny proces. Nawet ostatnio dopiero sobie uświadomiłam ile tych zmian udało mi się wprowadzić, choć cały czas wydawało mi się, że opór jest wielki. A jednak, powoli, bez nadmiernego ględzenia i zmuszania. Z tym, że u mnie jest tak, że ja często gotuję coś tylko dla siebie (bo rodzina jeszcze nie dojrzała) i mnie to nie przeszkadza. Kaszę jaglaną np. jem tylko ja (chyba, że do zupy ją dorzucę albo sałatki, to mąż zje).
Ciasta, desery pieczone bardzo często robię z myślą, że będę sama jadła (dlatego robię takie małe porcje), ale najczęściej mąż też się kusi - córka raczej nie (chyba, że ciasteczka zrobię albo ciasto czekoladowe). Ciast innych nie piekę, więc albo zjedzą takie jak zrobię, albo żadne.
Córka je naleśniki z mąki bezglutenowe bo innych nie robię po prostu, a ona naleśniki lubi. Ważne jest, żeby opróżniać dom z tych produktów, które nie są dobre, wtedy nie ma za bardzo wyboru. Jak nie ma w domu słodyczy, to się nie je, jak są, to skuszą prędzej czy później.
W każdym razie nie ma co oczekiwać, że te Twoje eksperymenty przyjmą od razu z otwartymi ramionami i radością;) Raczej na to nie licz, siła przyzwyczajenia i smaku jest duża. Ale kropla drąży skałę, więc trzeba drążyć, opowiadać co takie odżywianie zmienia i daje dobrego, zachwycać się samej, zachęcać do spróbowania i tak powolutku do przodu.
Jak jeszcze w czymś mogę być pomocna, to pisz:)
Dziękuję za odpowiedź, jest mi od razu lżej jak wiem, że nie jestem sama. U mnie będzie ciężko przestawić wszystkich na dietę bez pszenną, ja jestem o tym przekonana, że muszę, że jest to moja jedyna alternatywa, że po prostu muszę czegoś spróbować żeby poprawić sobie komfort życia. Dręczy mnie mnóstwo takich objawów o których pisze p. Davis i jak ta dieta ma mi pomóc ich się pozbyć to co mi pozostaje do stracenia?
UsuńBędę do ciebie zaglądać, mam nadzieję, że znajdę tu wsparcie i przepisy na dobre posiłki.
Ja swoją walkę już rozpoczęłam, aczkolwiek mojej rodzinie piekę pieczywo, a sobie chlebek bezglutenowy. Nijak nie przypomina on tego tradycyjnego.... ale nie ma co narzekać.
Pozdrawiam i życzę udanego wieczoru.:)
Zawsze ktoś w rodzinie jest tym pierwszym i on ma najtrudniej, bo resztę (zwykle oporną i mocno osadzoną w swoich okopach żywieniowych) musi pociągnąć za sobą. Ale da się i idzie, tylko cierpliwości:)
UsuńWitam! Od pół roku oboje z mężem obywamy się bez glutenu - czujemy się świetnie a ja w ramach bonusiku zgubiłam tłuszczyk z brzucha. Znalazłam ten blog bo szukałam przepisu na ciasteczka z mąki migdałowej - dostałam paczkę takiej mąki i chcę ją wykorzystać. Pytanie mam na przyszłość - czy jak mielisz migdały na mąkę - obierasz je wcześniej z łupinek?
OdpowiedzUsuńTwój komentarz znalazłam po roku, bo widocznie nie dochodziły w tym czasie powiadomienia i nie wiedziałam, że go zamieściłaś. Pewnie do Ciebie już nie dotrze, ale dla porządku odpowiem: z tego co pamiętam, to mieliłam ze skórką. Do ciasteczek takie są ok.
UsuńOd niedawna jestem na diecie bg. Zrobilam dzis te ciasteczka (z lekkimi modyfikacjami- mniej czekolady, skorka isok z cytryny plus suszone owoce). Wyszły pyszne.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaka, bo bardzo dawno ich nie robiłam:)
UsuńTen przepis rozesłałam jakiś czas temu wśród przyjaciół i są zachwyceni. Łatwe, szybkie i zdrowe wręcz idealne :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo miło jest mi to czytać:)
UsuńWyglądają bardzo apetycznie
OdpowiedzUsuńCiasteczka z takimi składnikami muszą tak wyglądać;)
UsuńWlasnie siedza w piekarniku sie sie usmiechaja :) Dziekuje za boski rpzepis. W domu pachnie niezieeeemsko (mialam wanilie). Jak je przechowujesz, kochana?
OdpowiedzUsuńMonisia
Monisiu, takie ciastka zawsze trzymam w metalowej puszce:)
UsuńCiasteczka bardzo dobre. Podczas pieczenia zapach w całym domu. Fajny przepis. Mam w domu diabetyka to przepis będzie często w użyciu. Zrobiłam z kupionej mąki migdałowej a ponieważ trochę jej było mało to do pełnej szklanki uzupełniłam wiórkami kokosowymi. Robiłam z całej porcji i wyszło 30 ciasteczek. Myślę, że można też upiec z mąki z orzechów ziemnych i też będzie dobrze. Jak upiekę to napiszę jak wyszły.
OdpowiedzUsuńZ kokosem też fajnie! Dziękuję za podzielenie się efektami:)
UsuńDzięki Tobie stwierdziłam, że te ciasteczka są dobre też przy mojej aktualnej diecie ketogenicznej; przeglądając przepisy pod tym kątem wcześniej na to nie zwróciłam uwagi.
Napisz koniecznie jak z mąką z orzechów:)