niedziela, 9 listopada 2014

Czy wiesz jaki jest Twój cień?


twoja ciemna strona





To kolejny post z mojego pierwszego "rozwojowego" bloga (pisałam o tym tutaj), którym chciałam się z Wami podzielić, z tym, że tego  wpisu nigdy nie opublikowałam na blogu.  
Nie wiem co mnie powstrzymało i nie jest to zbyt istotne.
Publikuję go teraz, bo temat uważam za bardzo ważny i często kompletnie nieznany.



*****
Było to parę lat temu.
W piękną wiosenną niedzielę, wcześnie rano jadę sobie na kolejne weekendowe warsztaty. Znaną drogą, w budzących się promieniach słońca, przy akompaniamencie lekkiej muzyczki, z perspektywą uczestniczenia w czymś ekscytującym.
W pewnym momencie mam do pokonania ostry zakręt, pod kątem 90 stopni, więc zwalniam i powoli skręcam. I co widzę tuż za zakrętem? Stojący po mojej stronie (jezdnia jest dwukierunkowa) szlaban ze znakiem „zakaz ruchu”, a przed szlabanem wóz policyjny i 2 policjantów. I co robię? Nie, nie skręcam na drogę objazdową, jak pewnie wszyscy przede mną i za mną. Ja mocnym i zdecydowanym ruchem kierownicy omijam szlaban, policję i sruuuuu, jadę dalej jak gdyby nigdy nic!
Zatrzymuję się dopiero po kilkudziesięciu metrach, kiedy to słyszę ryk policyjnej syreny i widzę w lusterku wstecznym zbliżający się w szybkim tempie radiowóz. Policjanci byli tak zdumieni moim wyczynem, że tylko się zapytali co ja wyprawiam i kazali mi szybko zawracać, bo zaraz tamtędy będzie szła pielgrzymka. Oczywiście zawróciłam i przez całą dalszą drogę zastanawiałam się co to było, co mi odbiło i nie mogłam zrozumieć swojego absurdalnego zachowania.

Dopiero po dłuższym czasie, mozolnej pracy nad sobą i rozgryzaniu swojego wnętrza olśniło mnie co się wtedy wydarzyło! Tym bardziej, że to nie było pierwsze takie moje nietypowe zachowanie. Zebrałam ich całkiem sporo na przestrzeni lat, były to różnego kalibru moje reakcje, które łączyło jedno: mało kto znając mnie uwierzyłby, że tak się mogę zachować! Ba, najbardziej zdziwiona byłam ja sama!
Co więc to było? To był mój CIEŃ.
Mój (nie tylko mój, Ty też go masz;) nieodłączny towarzysz, którego ukrywałam, wypierałam, którego się bałam albo wstydziłam i nie chciałam dopuścić do głosu. A on i tak się ujawniał.

Czym jest cień? Jest to ta część nas, której nie akceptujemy, nasze zachowania, reakcje czy cechy, o którym mówimy, że to jest niepodobne do mnie. Ja taka nie jestem. Cień kojarzy się z reguły z cechami negatywnymi, tymczasem cień może być również pozytywny – wtedy są to takie cechy, które podziwiamy u innych i uważamy, że sami ich jesteśmy pozbawieni.
W cieniu pozostają te nasze zachowania, ta prawda o nas, która nie przystaje do obrazu jaki chcemy mieć o sobie lub jaki inni o nas mają - to z jednej strony, a z drugiej - ten potencjał, którego uważamy, że nie mamy.

Do jakiego cienia dotarłam po analizie tej mojej przygody i podobnych zachowań, które mi się zdarzały?
Był to cień w postaci potrzeby szaleństwa, spontaniczności, luzu, nieprzestrzegania norm, przepisów, odstąpienia od nawyku (potrzeby) nieustannego kontrolowania siebie i otoczenia.
Ponieważ uważałam siebie i inni mnie uważali za osobę mocno zorganizowaną, poukładaną, przestrzegającą norm i zasad, na której zawsze można polegać, więc nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę w środku chcieć zachować się zupełnie inaczej. I to był mój cień, który od czasu do czasu dawał znać w postaci takich wyskoków, przeczących mojej stałej postawie.
Oczywiście to nie był i nie jest jedyny mój cień, było ich wiele, pewnie są i takie, do których jeszcze nie dotarłam. Poszukiwania trwają;)
Niemniej jednak mam wrażenie, że na dzisiaj dotarłam do tych najważniejszych, najbardziej mnie krępujących cieni.

Temat cienia koresponduje z czymś, nad czym często rozmyślam, mianowicie tematem siły i słabości.
Nasze mocne strony (nasza siła) i słabości dzielą się na dwie kategorie: te, o których wiemy, zdajemy sobie z nich sprawę oraz te ukryte, czyli nasze cienie właśnie. 
Jeżeli mamy czegoś świadomość, to możemy coś z tym zrobić (popracować nad tym, wykorzystać, zmienić, wzmocnić). Natomiast zdecydowanie nic nie możemy poradzić w kwestii rzeczy, o których istnieniu nie mamy pojęcia. A one wyskakują raz tu raz tam, żeby nam pokazać: hej, hej, ja tutaj jestem, jestem częścią ciebie, dlaczego mnie nie chcesz zauważyć?
Rozwój osobisty, moim zdaniem, polega na tym, żeby po pierwsze uświadomić sobie, czyli wydobyć na światło dzienne prawdę o sobie, następnie ją zaakceptować czyli powiedzieć sobie, że tak mam (bo na tym polega, wbrew pozorom akceptacja; często mylimy akceptację ze zgodą i zadowoleniem), aby na końcu  zdecydować czy chcę coś z tym zrobić i jeżeli chcę, to zmienić to. Bo wcale nie jest powiedziane, że trzeba coś z tym naszym odkryciem robić. Czasem wystarczy sama świadomość i przestaje to mieć na nas destrukcyjny wpływ – wada zamienia się w zaletę, a my zyskujemy pełnię.

"Wada" odkryta przeze mnie okazała się zaletą, bo tej elastyczności, spontaniczności i umiejętności zmiany planów, na które sobie nie pozwalałam, mi brakowało, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Oczywiście nie chodzi o to, żeby omijać zakazy i na oczach policji je łamać;) To akurat  musiało się tak zamanifestować, bo łagodniejsze formy nie docierały widocznie do mojej świadomości.
Wydobyta na światło dzienne umiejętność odchodzenia od sztywnych zasad wymaga oczywiście jeszcze dopracowania, ale wiem, że ją mam i jest czymś pozytywnym - a do tej pory nie wiedziałam, ukrywałam ją w cieniu czyli wypierałam ze świadomości, bo się jej bałam i wstydziłam, nie przystawały do obrazu siebie, jaki sobie stworzyłam. Tylko, że ten obraz mnie mocno ograniczał.


*****
Tyle wpis. 
Jeśli temat Was zainteresował, to polecam książkę "Twoja ciemna strona" Vivianne i Christopher Crowley, która jest bardzo dobrym jego opracowaniem.
Niestety, nie ma wznowień, książka jest z 2003 r, ale można ją upolować na Allegro. Ja sama kupiłam ją jakiś czas temu w którejś księgarni typu "tania książka".
 


Fragmenty z książki "Twoja ciemna strona"


twoja ciemna strona
twoja ciemna strona
twoja ciemna strona



2 komentarze:

  1. Mam kilka cieni, które mi się nie podobają i nad którymi staram się pracować. Ale jakiś czas temu odkryłam też takie, które zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie - nie podejrzewałam, że jest we mnie na przykład wystarczająco wytrwałości, żeby w tym wieku nauczyć się nowego języka. Dałam radę, i teraz mierzę wyżej. Mam nadzieję, że mój cień, który w zasadzie przestał już być cieniem, mi pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jak coś wychodzi z cienia, to cieniem chyba już nie jest?:)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Jeśli spodobał Ci się ten wpis/przepis, masz jakieś sugestie albo skorzystałeś z niego - podziel się tym w komentarzu.
Jeśli komentujesz jako anonimowy, zostaw proszę swoje imię.
Pozdrawiam i dziękuję!